Strona:Władysław Tarnowski - Krople czary - cz. I i II.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.
157
Nocny pochód lasami.
(Poświęcone Iz*.)

Ochrszczony, znowu w miasto wszedł oddział z powrotem,
Spocząć — i nocą w lasy ruszyliśmy potém,
O! czy pomnicie noc tę cichą i miesięczną
Gdyśmy brnęli lasami, z duszy cichą siłą,
Za kolumną kolumna stąpa z ręczną bronią,
Daléj konnica, wreszcie, z amunicyą wozy,
A i w nas, i w naturze, uroczyście było...
Kiedyśmy otoczeni, szli przez te wąwozy —
Przy furgonach szedł szpaler gęsty tyralierów,
Obok nich szła zewnętrzna ściana kosynierów —
I gdyby we dwa ognie w lasach wzięci nocą,
Musielibyśmy bronić się, to wozy miały
Dwa ognie tym sposobem, co odpowiadały
Z kosami we dwie strony, jak dwu ramion mocą —
Zmierszchem wyszliśmy z lasu, i niebo się krwawić
Zaczynało na piaskach, a lance w oddali
Powiewały na niebios tle i wiatru fali,
A z chat swych wybiegali zbudzeni wieśniacy,
Jako we śnie spłoszeni niespokojni ptacy,
Niech będzie pochwalony! wiara im wołała;
Bóg z wami, oddawali — Żandarmerya gnała
Na zwiady — i oddziału ruchy poprzedzała...
Od Wołynia w Lubelskie tym leśnym pochodem,
Szliśmy, bo z Łucka Moskwa ciągnęła z działami,
I przez pasmo Galicyi trzeba było przodem
Przejść, aby się w Lubelskie przedrzeć módz lasami.
Na granicy już Austrya z bagnety czekała,
Elien! krzyknęli Węgrzy — i w nieładzie cała
Hurma, pędząc ku lasom dalszym pomykała,
Lecz trafiła na drugi oddział, tuż pod lasem,
Co dał ognia — na który — ogień odpowiedział,
I padło naszych kilku, z nieładu hałasem,
I w szykach Austryaków stał się mały przedział —