Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

współpracowniczka biblioteki warszawskiej, odsyłamy czytelników do tego ustępu, który moglibyśmy chyba przepisać. Dalej znane Nibelungi Hebbla, nieprzedawnione sztuki Bauernfelda i Benedixa — ale gdzie ten czas gdy w tygodniu grano Schekspira, Szyllera i Kalderona? Kto pamięta Hamleta w Burgu z Wagnerem (jedyny i ostatni Hamlet) p. Retich królową, Loewen królem, temu nie dziwiłbym się, gdyby nie wrócił do teatru, przypomniał się tu mimowolnie fakt z życia pierwszego starego Dewrient, który raz odegrał Leara, publiczność berlińska dwie godzin z miejsc się nie ruszała pod wrażeniem gry jego. Świadkiem tego był Ryszard Wagner. Sztuka pani Sand Marquis de Villmer oddana była z wirtuozostwem salonowém przez panią Hebel i Baudius, głównie przez Sonentala, — na chwilę zdało nam się być przeniesionym w przeszłości Burgu, zapomnieć o scenie, a zwłaszcza o nieszczęsnej manii nicowania powieści na dramata, jak sukni na spódnice. — O Egmoncie Goethego wspomnieliśmy wyżej, gra pana Wolter (Clärchen) była znakomicie pojętą, można ją sobie czytając inaczej wyobrażać, czuć że studjowanie przeważa nad genialnością, ale nie można odmówić artystce siły, męzkości i typu flamandzkiego — zdała się wyjść z ram rodzajowych Gerarda E. Dow — ruchy jej nawet były nie tegoczesne. — Pan Lewiński jako książę Orani stanął u szczytu, historycznie zrozumiał tę rolę a ma takich kilka, wielki i jedyny jest Franz Moor, jako Carloś w Clavigo, kapłan w Nibelungach Zanga, (w Sen życiem) Grillparzera, — Książę Wirtemberg (Carlschüler Laubego) Medyceusz w Izabelli Orsini, — za to słaby jest jego Mefisto, i tak blady po Dawisonie, jakby go zrodził Gounaud w tej części swego Fausta. Na diabła nie stać Gounauda, i nic dziwnego.

(Ciąg dalszy nastąpi.)