Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/3

Ta strona została skorygowana.

stowarzyszeń, cechy życia, w których pani Stael filistertumstwa pierwiastki dopatrywała, całe inne od 1848, cechy lokalne nikną, typ miasta ustępuje kosmopolitycznej stolicy, tyle imion cudzych, zwłaszcza Słowiańskich, że z czasem najmniej znać będzie samych Wiedeńczyków — nemeza dla miasta, co tak długo ssało żywotne soki tylu prowincji. Buchające gwarem codzienne życie ugania za użyciem, — użycie zaś, za zużyciem. — Kółko rodzinne rzadko istnieje de facto chyba, jeśli je nędza zespoli, spędzić wieczór w domu, to pańszczyzna dla Wiedeńczyka — za to poza domem zgotowano mu wszystko — znajdzie tam i szybkę z okna i kafel z pieca, których brakuje w domu własnym. — Teatra, koncerta, bale najrozmaitszych odcieni, wszystko to jak Kalejdoskop co dnia inaczej, a w rzeczy tak samo się obraca i przewala. Dotkniemy stron poważniejszych życia, czas od setnicy Beethovena, do uroczystości na cześć Grillparcera. Nieradzibyśmy pominąć żadnego szczegółu odnośnego do życia tych kilku tygodni, które bez wątpienia przyniosły wiele, choć poszumiały tym samym prądem w otchłań, jak wszelkie objawy życia skoncentrowanego w gwarnej stolicy, gdzie działa spotęgowana massa umysłów i kapitałów. Co do życia muzykalnego; Setnica urodzin wielkiego Beethovena, nie mogła się nigdzie stosowniej i nie powinna była z większym podniesieniem ducha odbyć, jak tu, gdzie żył i nieśmiertelnie umarł śpiewak Leonory... Dzień ten bez wątpienia żywo i pięknie odbił się w społeczeństwie. — Tłumy ożywione wzruszeniem, oblegały mrowiem gmach konserwatorium muzycznego, długi czarny soliter pojazdów, wił się podwójnym rzędem wśród mozaiki głów i twarzy o cechach różnych narodowości i klas społecznych, place i ulice