miennych pracami młodości, które odważyłem się nieść pod włoskie niebo. Z powodu tego rozminięcia się z tobą w Rzymie, sam przesiedziałem w ciągu jednego dnia niezmierzoną chwilę w Coloseum, w mej dawnej spelunce, i w termach Caracali, wspominając jak mnie tam przez pomyłkę raz na noc zamknięto, i wszystkie myśli do tej nocy wiążące, które ci kiedy indziej opowiem, i moje tamże przechadzki z Lisztem i długie rozmowy; i sam przebłądziłem przestrzenie świętego Piotra, od pomnika do pomnika, od mozajki do mozajki, gdzie niegdyś wydeptałem prawie ścieżki od lwów Canowy do grobowca Pawła III., i sam jak ongi przesiedziałem pod moją trzydziestą i którąś kolumną św. Piotra, przy szumie fontan, których warkocze księżyc zaplatał iskrami, i sam przewędrowałem Bracio nuovo[1] Vatykanu, i przeleciałem Via appia, by potém cię nie zastać w Neapolu i samemu z piersią, jak nigdy przepełnioną, przeleżeć w złotym piasku na villa reale, patrząc na amfiteatralną zatokę, z błękitnawej Partenopy ziejący Wezuwiusz, i w gerlandach winnic a śnieżnych gołębi festony ruchome otoczony, cichy... grób Virgilego[2]... morze szumiało fal miljonem, a fale silniejsze wzbierają wszech uczuć i myśli potopem, i czułem w tej chwili, że jeśli ocean jest harfą, to niemniej harfa jest oceanem nieskończończoności, w którym zaklęte wszystkie nieba i piekła jakie przechodzi duch ludzki, po szczeblach drabiny swego postępu, a każdy, który już przeszedł jest mu niczém, i tylko przyszłe są mu pożądane na tych schodach snu Jakubowego, i czułem, że najstraszniejszém z uczuć jest potrzeba kochania, i że jeżeli samotność w nieszczęściu jest groźną, to w chwili szczęścia jest najsmutniejszą z smętności.
Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/42
Ta strona została skorygowana.