Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

wesoło dobijają lądu, a resztę dzieje dośpiewują, i Apollo Kytharredos, i Psyche Capuańska.
Odwraca się i tonie z kolei Wezuwiusz, iskierką niknie, zbliża się ostro-zębiasta Capri i Anacapri z swemi schodami, z których schodziłem raz, nocą najpiękniejszą w życiu — mijamy gruzy świątyni Herkulesa — chowa się Capri i salto di Tiberio, nastaje cicha pełnia morza i nieba — za nami złota szeroka ścieżka rozorana piersiami okrętu, zda się na zawsze rozesłana taka spieniona i wybitna, a wrzekomo się zaciera i ustępuje nowym falom jak uczucia ludzkie, których słowa zwykle fatamorganą życia. W tej nocy i ciszy gwiazdolitej może myślisz, że głównie o Sycylji i Hellenach myślałem. O nie — myślałem o dwóch rzeczach, a raczej przedmiotach, które mnie na wskroś przepełniały, jeden człowiek, którego tylko co poznałem, by znów pożegnać, i jedna książka, którą przeczytałem, by jej nie zapomnieć. Ten człowiek to Teofil Lenartowicz, ta książka to o „Drogach ducha“ przez autora Ojczenasza.
Zanim ta noc na statku przeminie i promień słońca draśnie Sykulskie brzegi, — powiem ci i wyspowiadam, wrażenie doznane po obu, gwiazdy błyszczą i fale szorują, gdzieś pluska Delfin wesoły, a piosnka majtka co nie śpi jak ja rozlega się z jednostajnością melancholiczną nad przestrzeniami fal, ni to głos mewy pustelnicy.