Szczęście czułem, z poznania tego, któregom w pieśni tyle ukochał, jednego z ostatnich złotej plejady naszej, pierwszorzędnej a niepowrotnej. Trwogę czułem, przekraczając próg Teofila, pieśniarza, którego Zachwycenie zachwyca zamki i sioła, a błogosławiona błogosławi niebieskim spokojem dzieci ludzkie, a którego pszczołobrzęka lira dziś poślubiła dłuto niepospolite. Myślisz, że mnie powitał aforyzmami powagi świecznikom właściwej? nic mniej. Ziomek zacny nasz w Florencji, pan A. W. wprowadził mnie do tego pokoiku, więcej jak skromnego Croce al Trebio, zkąd pieśń tyle popularna, przeciekła i wsiąkła w wszystkie serca polskie, a dziś we włoskiej mowie poczyna się rozbrzmiewać. W tej izdebce, atelier razem stanowiącej, jest jakaś atmosfera ciepła, tém serdeczném ciepłem polsko-sielskiem, którą się z cichą łzą wdzięczności opuszcza, a bierze jak błogosławieństwo z wspomnieniami na drogę. Człowiek w niej cichy, z uśmiechem płaczącym, dobroci anielskiej, człowiek o natchnieniu ewangelicznej prostoty, z tradycją bonus pastor[1] z katakumb chrześcijańskich przedświtów, który od razu wita w tobie brata, ogarnia uczuciem, rozrzewnia pieśnią i zdumiewa pracą, a siłą serca nad potęgami cierpienia i samotności, w jakich przebywa. Myśmy z daleka przywykli, po tej srebrnej lirence, co zawisła dla miłości każdego domostwa na ścianach polskich, jak krzyżyk na gwiaździe, sądzić Lenartowicza, (po jego kalinie i pieśniach z wonią siana, rosą podzwonną i tęczami łez ludzkich
- ↑ Bonus pastor – dobry pasterz.