Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

Tu nastaje rzecz o narodowości, tej arce przymierza ludów, i o potworném znamieniu, jakiem piętnuje swego odszczepieńca, zdrajcę ojczyzny, — dalej o wspólnictwie i zaślubinach narodów, których ideał podały nasze dzieje.
Wsparty o biblją, zatacza ku końcu poglądy swoje prawdy i mądrości, orzeźwiające na spalone umysły obecnego położenia Syzyfów; kończy je z rodzajem natchnionej ekstazy, jakoby z wielkiej góry rzewnie na wędrówkę przyszłych pokoleń, ku ideałowi poglądał — podobnie jak Frycz Modrzewski w natchnieniu dośpiewał swe pomysły o poprawie Rzeczypospolitej, podobnie jak Konarski z ogniem zawiera swe dzieło „o skutecznym rad sposobie”, tak Cieszkowski o poprawie dróg ducha, a w skutek tego o poprawie życia jednostki i wspólném dojrzeniu do Rzeczypospolitej społecznej, której część niepospolitą ogłosił; kończy. Nie posiadamy zmysłu krytycznego, ani się oń kusimy, wymknął nam się okrzyk zapału pod wrażeniem tej formy i treści, o której i innym powiedzieć mieliśmy ponętę.
Ależ nie o tém miała być mowa. Oto noc na statku mija, przestrzenie błękitów jaśnieją, nikną gwiazdy, a pierwsze promienie Heljosa już ozłacają wychodzące z mórz brzegi Sycylji – zrazu błękitne, potém zielone, szare, wreszcie dziko-skaliste i majestatycznie spiętrzone, zbliżają się ku nam, rosną szybko, i olbrzymieją im podobnie ludzie nieraz zdaleka, zdają nam się niebiańsko-błękitni, bliżej nieco, zieloni, jeszcze bliżej szarzy, wreszcie skaliści, stromi i szorstcy, byle nie karłowaci, Jakichże losów nie przebywałaś w ciągu wieków, syta przygód Sycyljo!