sobie zapisałem, echo niosło z dziwną ironią te wyrazy, pełne miłości, w przepaści czasu:
Jo t’amo Nina mia
Jo t’amo tanto
Que si tu fueras cielo
Jo fuero santo!...
T’amo mas que ma vida
T’amo mas que mis ojos,
I, si non fuera peccado
T’ameria mas qu’a Dios.
Przy odgłosie tej piosenki opuściłem ruiny i zszedłem do powozu, który mnie odwiózł do portu, gdzie już dymił parowiec. Kilku towarzyszy, którzy mi dowiedli, jakiego zapału Włoch jest zdolny w obec sztuki, mianowicie harmonji tonów, odwiodło mnie łódką na okręt. Żegnaliśmy się jeszcze, gdy statek ruszał, wiejąc ku sobie chustkami, zapewne na całe życie — łódka ich nikła jak punkt czarny — wreszcie w pianach przepadła – oby ich niosła mile i pomyślnie usque ad finem[2]..... Czasami błogosławieństwo samotnego pielgrzyma co nic nie ma do stracenia, spełnia się na tych, za któremi posłane, jak garść ziarna rzucona na wiatry, co je niosą ku ziemi. Dzikiemi brzegi Sycylji, potém pełniejszém morzem, nocą i porankiem płynął statek ku Syrakuzie. Wyspa smutna i dzika, wdowia po dawnej chwale. Niegdyś potężna łącznia dwóch części świata, dziś podupadła szczyci się tylko ruiną! — co się