Trimurti. I tak: Brahma, Bóg stworzyciel; Wisznu, syn jego, który zszedł na świat i wrócił do nieba; wreszcie Sziwa, który po wiekach przyjdzie świat cały zburzyć. Sziwie światoburcy i jego żonie poświęcone są groty Elefanty; wieńczą je jednak i inne bóstwa. Wyraz twarzy Trimurti jest niezmiernego znaczenia na swe czasy, wyraz Sziwy tak pełen grozy i życia, że one mnie naw skroś z tych ruin przebodły... że się w nocy zrywałem z przerażenia.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
List, wczoraj przerwany, z powodu pasterki, na którą poszedłem o północy, dziś kończę. Odbywała się w katedrze. Nic rzewniejszego i wspanialszego. Chór Indyan-chrześcijan śpiéwem towarzyszył. Słyszałem Ojcze nasz po indyjsku, przez Indyanina skomponowane. Potężne wrażenie sprawiał widok tych czarnych ludzi, siedzących na ziemi, wokoło celebrującego biskupa; wielkie to dzieło naszych misjonarzy!.. Kościół przedstawiał widok nie z tego świata. Kazanie angielskie było prześlicznie wypowiedziane.
U arcybiskupa będę z wizytą pojutrze, z jednym Portugalczykiem. Z pasterki do domu idąc o 1-széj w nocy, zbłądziłem; powozów już nie było. Spotkałem dwóch Indyan, którzy mogli mnie najwygodniéj zabić w ciemnym zaułku; najpoczciwiéj jednak zaprowadzili mnie aż do domu i ślubowałem miłość ich narodowi.
Mam listy polecające do możnych Indian, od mego dobrego przyjaciela, profesora Gubernatis z Florencyi. Przyszedł do mnie arcykapłan Parsów, w mitrze, biało ubrany, w szalu pąsowym z kaszmiru i z asystencyą, oddał mi ogromny bukiet i prosił by mu zagrać. Uczyniłem to na nieszczególnym fortepianie hotelowym; zbiegło się do Sali ze 60 osób i był taki grzmot oklasków, żem uciekł. Sercom i pamięci waszéj się zlecam.