Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/37

Ta strona została przepisana.

to zrozumialsze: zepsułeś skórę, hultaju, taki z ciebie robotnik! Każdy to widzi i pojmuje: nauczyć się trzeba. Albo: niech kto spróbuje aptekarza udać bez naukowego przygotowania. Czy to go wpuszczą do apteki? A gdyby wpuścili — nie potrułby, zawadjaka, ludzi? Wszak to jasne. A ta rola, matka nasza, każdego do siebie dopuści — i popsuć się tak na oko niby nie popsuje, więc też ztąd mniemanie, że do niej każdy z jednakowym pożytkiem stanąć może.
Gdyby tak było, to po świecie, w rozmaitych krajach, gdzie oświata stoi wysoko i zamożność jest wielka, nie zawracaliby sobie ludzie głowy zakładaniem setek szkół rolniczych, nie dbaliby o to, żeby każdy rolnik, czy na włókach, czy na morgach, przeszedł dobrą szkołę rolniczą i dobrą praktykę rolniczą.
W ostatnich dziesiątkach lat praca wielu uczonych rolników przyczyniła się do zbadania tych wszystkich warunków, które wpływają na lepszy lub gorszy wzrost roślin. Jest to niesłychanie ważnem dla rolnika, boć — poznawszy różne wpływy, będzie się on starał złe usuwać lub ograniczać, a dobre wzmagać. I tak też jest istotnie. Światły rolnik — przez właściwą uprawę roli narzędziami, przez odpowiednie do jakości gleby i wymagań rośliny nawożenie, przez stosowanie doborowego nasienia odpowiednich odmian, troskliwe a do potrzeb roślin zastosowane pielęgnowanie podczas wzrostu — i szereg innych zabiegów, o których mówi nauka i doświadczenie, dochodzi do najlepszych wyników.
U nas, w naszym polskim kraju, nie tak było dotychczas wszystko, jakby się nam chciało. Mieliśmy wiele, czego nie chcieliśmy, nie mieliśmy tego, czego