Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/45

Ta strona została przepisana.

waszego, niema to go na kilkudziesięciu innych wozach? On wam da cenę jaką sam zechce, jeszcze za grzeczność będzie uważał, jeżeli od was kupi, a nie od innego.
Czyżby na takie stosunki nie było rzeczywiście rady? Czy koniecznie kupiec małomiasteczkowy ma trzymać rolnika „w garści”? Dopóki rolnik będzie szedł na rynek z nieprzysposobionym do użytku towarem, którego miejski spożywca nie jest w stanie nabyć, a jeszcze będzie szedł w zupełnem odosobnieniu, dopóty rzeczywiście na to rady nie będzie. Trzeba dostarczyć na wielkie rynki miejskie o ile możności gotowy do spożycia produkt, a w dużej ilości i w dobrym gatunku, wtedy nie rolnik będzie kogo o co prosił, ale przeciwnie—będą zabiegać o jego wytwory. Stworzenie w gospodarstwach przemysłu rolnego, co umożliwi dostarczenie na rynek gotowych do spożycia wytworów — to dla rolnika nielada droga do wyższych dochodów: wszak tą właśnie drogą przedewszystkiem ominąć można owego chciwego pośrednika, co stoi pomiędzy spożywcą a wytwórcą i z obydwuch najczęściej drze łyko. I oto nowe wielkie zadanie kółka rolniczego: obmyślać i przygotowywać korzystne sposoby przerobu i zbytu płodów rolnych.
Z chwilą, gdy ta sprawa jest dostatecznie obmyślana i przygotowana wyłaniają się z łona kółka nowe stowarzyszenia, wyłącznie już zajmujące się jakim przerobem płodów i zbytem. Przerób i zbyt płodów zwierzęcych można sobie zapewnić przez organizację maślarni, jajczarni, rzeźni i t. p. Trudniej jest ze zby-