Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/55

Ta strona została przepisana.

i możność spłaty. Przypuśćmy, że Zarząd kasy nie baczy wcale na co idą pożyczki, są pieniądze—to wydaje, niech będzie obrót, będzie i zysk! Łatwo takie nadzieje chwyci „mróz” zawodu. Kto nie ma zbywającego grosza, a jeszcze i pożyczony zużyje nie po gospodarsku—do czegóż sam dojdzie, do czego doprowadzi kasę! Niebaczne udzielanie pożyczek—to początek złego, przyczyna jeżeli nie ruiny, to „choroby” kasy społecznej. Więc zasada konieczna: wiedzieć komu się daje i na co się daje. Choćby człowiek nie miał zabezpieczenia majątkowego, ale jeżeli jest pewnie uczciwy i na pożyteczną pracę potrzebuje pomocy pieniężnej—dać! Choćby był zamożnym—i dawał majątkową odpowiedzialność za zwrot pożyczki, ale był, nie daj Boże, pijakiem i potrzebował niewiadomo na co—odmówić!
Jasnem jest, że takie pojmowanie zadań społecznej kasy nietylko wzmacnia zabezpieczenie obcych oddanych jej pieniędzy, ale niesłychanie podnosi jej wartość społeczną. Bo pomyślmy: w każdym kraju, nawet biednym, leży sporo pieniędzy bezczynnie. Po bankach, albo i tak, po skrytkach, myszom chyba na pożytek. Jaki to pewny sposób podniesienia dobrobytu kraju, gdy się te pieniądze skieruje na produkcyjną drogę! A właśnie nikt tak nie dotrze do tych małych, a licznych źródeł wytwórczości, jak społeczne kasy, rozsiane setkami po całym kraju. One z pieniędzmi, dotychczas nieraz bezczynnemi, dotrą, one dopilnują, by się dostały w dobre ręce! Stowarzyszenia pieniężne mają więc ważne bardzo zadanie do spełnienia. Nie tyle chodzić im powinno o ilość obrotu, ile o jakość.