Strona:Włodzimierz Bzowski - Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród.pdf/76

Ta strona została przepisana.

czu — w rezultacie na oko niby gorsza krowa okazuje się lepszą. Mając sposób oceny gospodarz dobiera sobie coraz lepsze krowy, gałgany usuwając z obory.
U nas w Królestwie przed wojną było już takich mleczarni spółkowych bezmała 200. Niektóre z nich, bliżej granic położone, nie wyrabiały masła, lecz odstawiały do Prus śmietankę. Zaczęło się to zakładanie mleczarni spółkowych przed kilkunastu laty, ale na dobre robota poszła od 1909 roku, kiedy działające już od kilku lat Towarzystwa rolnicze mogły okazać gospodarzom pewną pomoc, głównie przez wysyłanie znawców — instruktorów, co się na zakładaniu mleczarni dobrze znali. Jak w wielu innych wypadkach — i tu widać potęgę wspólnego działania: tylko zjednoczeni w Towarzystwa rolnicy mogli taką pomoc okazać — wieś pojedyńcza, przy najlepszych chęciach, byłaby bezradna. Gospodarze okolicami poznali już dobrze wartość mleczarni: gdzie jedna powstała wnet za nią inne zakładano — i tworzyły się jakby „gniazda”. Najwięcej powstało ich w ziemi Siedleckiej. Większość maślarni dostarczała masło do Warszawy, do Mleczarskiego stowarzyszenia rolników, zarządzanego przez zaufanych ludzi, wybranych do tej pracy przez wysłańców mleczarni. Wypłata odbywała się miesięcznie, ceny wypłacano takie, jakie Towarzystwo mleczarskie zdołało na rynku uzyskać, z potrąceniem kosztów zarządu. W ostatnich latach część masła wysyłano zagranicę.
Maślarnie ustanawiały u siebie wysokość opłaty, tak, żeby zostawała pewna zwyżka, która była społeczną własnością. Część tego wspólnego funduszu wydawana była na koszta prowadzenia, lub też powięk-