Strona:Włodzimierz Bzowski - Praca społeczno-gospodarcza wsi wielkopolskiej.pdf/27

Ta strona została skorygowana.

wanie ludu polskiego do ziemi, ta gorąca przemożna siła pragnienia własnego zagona… Szli bezrolni i małorolni na długotrwałą żmudną pracę kopalnianą wgłąb Niemiec, szli na roboty rolne sezonowe „na Saksy“, i za mozolnie wypracowany grosz, latami nadsyłany lub przywożony do ojczystych Banków ludowych, odzyskiwali, przy pośrednictwie polskich spółek, często z rąk niemieckich, ziemię, co naszych pierwszych królów wypiastowała.
Ale najlepsze chęci i umiłowanie zagona przez ogół bez niezbędnego zjednoczenia i bez umiejętnego kierownictwa nie byłyby w stanie wytworzyć niezbędnej dla należytego odporu siły. Potrzebni byli wodzowie, którymby ogół mógł zaufać i pod ich kierownictwem działać. I oto w społeczeństwie poznańskiem wyrastają ludzie, którzy do pamięci u potomnych, do przyznania im wielkiej zasługi wobec Boga i Ojczyzny, mają nie mniejsze prawo, niż dawni wodzowie, prowadzący zbrojne hufce na pole chwały. Wśród tych ludzi szczególnie wybitne miejsce zajmują: Maksymiljan Jackowski i ksiądz Piotr Wawrzyniak. Wspomnieniem o wielkich tych działaczach pragnę zakończyć niniejszą pogadankę.
Gdy ukochana nasza sprawa narodowa zrządzeniem sprawiedliwych sił dziejowych szczęśliwie rozwiązała się, gdy w Polsce niepodległej i zjednoczonej sprawy gospodarcze nietylko nie utraciły na wadze, ale muszą być potężną ostoją wszechstronnego rozkwitu Ojczyzny, miejmy wyryte w sercu i myślach wizerunki naszych wielkich działaczy społecznych. Nie każdemu sądzono stać się hetmanem i wodzem, ale równem umiłowaniem sprawy ojczystej, równie gorącem pragnieniem służby narodowej każdy z nsa wy-