Strona:Włodzimierz Stebelski - Roman Zero.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
XIV.

A gdy to mówił, to blednął na twarzy,
Albo mu płomień z długich szramów bije,
Był jako kapłan na grobowców straży,
By świętokradztwo nie weszło niczyje.
Takim mnie ogniem człowiek ten rozżarzy,
Że mu się cały rzuciłem na szyję —
On mi powiedział i aż się rozszlochał:
„O mój młodzieńcze, jabym ciebie kochał!“

„Panie! Jeżeliś“ – rzecze trybun z góry —
Z tego porfiru inny kamień wykuł,
To ci odpowiem na szpaltach broszury,
Jeśli w dziennikach ogłosisz artykuł.
Albo zwołamy wielki wiec, na który
W taczkach dowodów przywiozę fascykuł —
Tu zaś prywatnie stawać do zapasu
Nie mam ochoty i nie mamy czasu.“