Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

na pamiątkę dnia dzisiejszego i gościnnego przyjęcia, jakiego doznałam pod waćpana strzechą, baronie Szparagino, nadaję ci tytuł kawalera Orderu Brylantowej Dyni drugiej klasy (pierwsza przypada w udziale tylko książętom krwi).
To powiedziawszy, królewna powstała z zydla z nieopisanym wdziękiem i majestatem, a nie mając pod ręką miecza, podniosła do góry łyżkę cynową, którą właśnie kończyła jeść kluski z mlekiem, i po trzykroć uderzyła nią w łysinę pochylonego kornie u jej stóp drwala.
Poczciwiec płakał ze wzruszenia tak mocno, że łzy jego utworzyły na podłodze sporą kałużę, a dzieci jego ułożyły się do snu na tapczanie z radosnem przeświadczeniem, że nie są wczorajszemi: Bartkiem, Kasią, Kacprem i Magdusią, ale baronami i baronównami, potomkami wielkiego rodu baronów de Monte-Marinato Szparagino, kawalerami Orderu Brylantowej Dyni.
Teraz dopiero się okazało, jak zdumiewające postępy poczyniła królewna w naukach, pobieranych ukradkiem na paflagońskim dworze. Znając na wylot dzieje wszystkich przedniejszych rodów swego państwa, mówiła teraz Różyczka do barona Szparagino: „Nie wątpię, że ród Pomidorionich pozostał wierny naszemu domowi. Ale rody Buraczellich zwróciły się zapewne ku nowo wschodzącemu słońcu... Zato rody Kalarepich i Kapustianich, tak miłe sercu nieboszczyka króla Kalafiore, mego nieodżałowanego rodzica, zapewne staną po stronie prawej dziedziczki krymtatarskiej korony...”
Na to zapewnił ją stary baron, że cały naród ożywiony jest pragnieniem zrzucenia z tronu niegodziwego Padelli i powita ją z uniesieniem. I choć było już bardzo późno, nakazał dzieciom swoim, któ-