Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

„Siostrzyczko, siostrzyczko najmilsza, czy pamiętasz swoich braciszków, lwiątka z ciemnego boru”.
Różyczka poznała lwy odrazu i, objąwszy białemi ramionami płowe kudłate ich karki, tuliła złotą główkę do ich sierści i całowała gorąco braci swoich mlecznych.
Król Padella oczom własnym nie wierzył, ale Brodacz Pancerny trząsł się z oburzenia.
— To drwiny! to oszustwo! — krzyczał, wymachując pięścią. — Wasza Królewska Mość błaznów dworskich kazała przebrać w lwie skóry i myśli, że się damy wystrychnąć na dudków. To nie są lwy, to błazeństwo!
— Dam ja ci błazeństwo! dam ja ci oszustwo! — ryknął Padella. — Hej, dozorcy! Hej, gwardziści moi! Związać mi tego panka i rzucić lwom na pożarcie! Albo nie — zostawić mu miecz, tarczę i pancerz, zobaczymy, czy da sobie ze lwami radę.
Brodacz Pancerny złożył lornetkę w futerał i jednym błyskiem strasznych oczu wstrzymał gwardzistów, gotowych już-już rzucić się na niego.
— Na Świętego Bramarbasa! — ryknął okropnym głosem — precz, kundle, ode mnie, bo jakem Brodacz Pancerny, poszatkuję was na kapustę! Wasza Królewska Mość sądzisz, że Brodacz Pancerny się boi? Kpię sobie ze stu tysięcy takich lwów! Zejdź ze mną na arenę, Padello, i wyprowadź jeszcze którego ze swoich błaznów. Ha! ha! nie śmiesz, Padello? Więc patrzcie, kto miał słuszność? — Silnem pchnięciem potężnej pięści otworzył żelazną kratę i skoczył w sam środek areny.
I w jednej chwili — w jednem okamgnieniu: