Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Wrrr — wrrr — wrrr — hau — hau — wrr —
Klapnęły strasznie lwie kły
I Brodacz Pancerny
został pożarty
cały — caluteńki
z pancerzem, hełmem, brodą —
i caput!
Już było po nim!

A król Padella wykrzyknął radośnie:
— No, pozbyłem się nareszcie tego bandyty. Skoro jednak lwy nie chcą pożreć tej białogłowy...
— Łaski! łaski! — zakrzyczał tłum.
— Żadnej łaski! — wrzasnął Padella. — Hej, trabanci, na arenę i roznieść ją na szablach! A gdyby lwy chciały jej bronić, wystrzelać je. Albo nie, wziąć ją żywcem i poddać torturom!
— Hańba! hańba! — ryczał tłum.
— Kto śmie tu wołać „hańba”? — krzyknął Padella, drżący z wściekłości (tyrani zwykle nie umieją panować nad swemi namiętnościami). — Pierwszego łotra, który jedno słowo piśnie, schwytać i cisnąć na arenę!
W cyrku zapanowała tak śmiertelna cisza, że wyraźnie słyszało się wściekłe sapanie monarchy. Nagle jednak tru-tu-tu-tu! — rozległ się dźwięk rogu; ram, bam, bam, ram, bam, bam, dzeń, dzeń, dzeń! — zadudniły ciężkie kopyta końskie, zadźwięczała żelazna zbroja, i u wejścia, wiodącego do cyrku, ukazał się rycerz na koniu, poprzedzony przez herolda.
Rycerz był w pełnej zbroi, przyłbicę miał podniesioną i niósł zatknięty na końcu lancy list.
— Kogo widzę! — wykrzyknął król. — Wszakżeż to poseł mego kuzyna króla Paflagońskiego, a wąsaty ten rycerz, jeśli mnie oczy nie mylą, to kapi-