Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— Królewna Różyczka nie potrzebuje zaczarowanego pierścionka, by w oczach moich być najpiękniejszą z pięknych — rzekł z galanterją Lulejka i uchylił czoła przed narzeczoną w głębokim, pełnym czci i miłości pokłonie.
— Ach, królu!... — szepnęła Różyczka.
— Miłościwa pani, dozwólcie słudze waszemu zdjąć gwoli próby pierścień ten z waszego paluszka — powiedział żartobliwie Lulejka, a gdy królewna wyciągnęła ku niemu rączkę, szybko zsunął obrączkę z jej palca.
I, jak przeczuwał, żadna zmiana nie zaszła w Różyczce. Dla zakochanego w niej Lulejki Różyczka była równie czarującą, jak i przedtem.
Obawiając się jednak niebezpiecznej władzy pierścionka, król zamierzał go wyrzucić, gdyż nie chciał, żeby wszyscy mężczyźni kochali się w jego przyszłej żonie — ale w tej chwili wzrok jego padł na biednego Bulbę, stojącego nieopodal i spoglądającego na Różyczkę żałośnie.
Lulejka był dziś w wyjątkowo dobrym humorze; żal mu się zrobiło biedaka, więc wyciągnął doń rękę z pierścionkiem i rzekł:
— Spróbuj, Bulbo, czy ta obrączka przyda ci się na co. Królewna Różyczka oddaje ci ją na własność.
Czarodziejska moc pierścionka była zaiste zdumiewająca.
Zaledwie Bulbo włożył go na palec, odrazu wydał się wszystkim zupełnie innym, niż przed chwilą. Teraz był to wcale przystojny młodzieniec, o miłej pulchnej twarzy i pięknie falujących jasnych włosach. Trochę był zanadto przysadkowaty i krępy i nogi miał nieco krzywe; ale któżby na to zwracał uwagę, skoro były opięte w safianowe kamasze, tak