Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

kiem przypominała Lulejce, żeby rządził sprawiedliwie, żeby poddanych nie uciskał podatkami i żeby nigdy nie łamał raz danego przyrzeczenia, żeby, jednem słowem, był godzien tytułu rozumnego i sprawiedliwego króla.
— Ależ, droga Wróżko — wykrzyknęła Różyczka — jakżeż możesz wątpić, że Lulejka będzie najlepszym w świecie królem! Czyż Lulejka mógłby kiedykolwiek słowo swoje złamać? Czyż Lulejka nie jest uosobieniem honoru? Nie, nie, ty przecież tylko żartujesz! — I Różyczka spojrzała na narzeczonego wzrokiem pełnym uwielbienia, w którym czytało się wyraźnie, że Różyczka uważa Lulejkę za zbiór wszelkich doskonałości.
— Czegóż ta Czarna Wróżka chce dziś właściwie ode mnie? — mruknął Lulejka, mocno podrażniony jej uwagami. — Czyż myśli, że bez jej przestróg nie potrafię dotrzymać raz danego przyrzeczenia? Czy myśli, że nie potrafię stać na straży swego honoru? Ta kobieta zaczyna sobie za dużo pozwalać!
— Ciszej, ciszej, najdroższy — szepnęła królewna — Czarna Wróżka mówi to tylko z życzliwości dla ciebie. Wiesz przecież, jak nas kocha i ile zrobiła dla nas.
Zapewne Czarna Wróżka nie dosłyszała mrukliwej uwagi Lulejki, bo właśnie pozostała nieco w tyle i jechała stępa na swym karym kucyku obok poczciwego Bulby, który jechał na niedużym, dobrze spasionym osiołku. Cała armja lubiła go za jego dobre serce, humor i serdeczność, z jaką zwracał się do wszystkich. Biedny Bulbo usychał z tęsknoty za Angeliką i nie mógł doczekać się chwili ujrzenia jej. Śnił o niej po nocach i pewien był, że na całym świecie niema piękniejszej i lepszej nad nią istoty. Naturalnie, Czarna Wróżka nie odbierała mu