Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

Naraz zniknęła w klombie kwiatów, lecz za chwilę już była zpowrotem. Z prymul, fiołków i róż uwiła śliczny wianuszek i tańczyła z nim tak ładnie i uroczo przed królewską parą, że wszyscy byli zachwyceni maleńką znajdką, a zdumiona królowa zapytała:
„Powiedz nam maleńka, skąd się tu wzięłaś? — gdzie twoja chatka? — jak zwie się matka twoja?
A dziewczynka odpowiedziała zaraz:

„Ziadnej matki, ziadnej chatki
Nic nie miałam, nie mam nic!
Uciekalam — uciekalam
Nie wiem nic i nie mam nic!
Jedna lwica mila
Mlećkiem mnie kalmila —
Miala jeśce lwica ta
Łwiątka mile, ślicne dwa —
Niema lwiątek — niema nic,
Nie mam nic i nie wiem nic!
Hoc — hoc!”

Wyśpiewując tak — maleńka nie przestała ani na chwilkę tańczyć i przytupywała nóżkami, na których widniał tylko jeden podarty trzewiczek. Wszyscy obecni ubawili się tym widokiem znakomicie. Wkońcu Angelika zwróciła się do królowej; — „Moja mamusiu — rzekła — wszystkie moje zabawki już mi się dawno znudziły, papuga, którą lubiłam, uciekła właśnie wczoraj z klatki, więc pozwól mi, mamusiu, zabrać do domu tego śmiesznego brudaska — dam jej kilka starych sukienek i... — uśmieję się z niej nieraz wyśmienicie”.
„Wielkoduszna istota — wcielenie dobroci” westchnęła Gburya-Furya, wznosząc oczy ku niebu.
— Ach mam kilka sukienek, których nie cierpię — mówiła Angelika — a ta mała może być moją służebną. No, mały brudasie, pójdziesz do mnie na służbę, co?