Ta strona została uwierzytelniona.
nemi miksturami, że wkońcu biedny Lulejka wysechł jak szczapa i długie miesiące przeleżał w łóżku, z którego nie mógł powstać o własnych siłach.
Życie na królewskim dworze biegło tymczasem zwykłym trybem, tylko poczet dworaków paflagońskich powiększył się w czasie choroby księcia Lulejki o jednego jeszcze członka. Był nim sławny Lorenzo Gwazdrani, nadworny malarz sąsiedniego króla Krymtatarji. Wszyscy zachwyceni byli jego obrazami, bo na portretach, malowanych jego ręką, nawet Ochmistrzyni Dworu, Gburya-Furya, wyglądała młodo i wdzięcznie, a oblicze ministra Mrukiozy tchnęło dobroduszną słodyczą. — „Lorenzo trochę pochlebia” — odezwał się raz ktoś ze śmielszych