Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

w nim do szaleństwa i w kilka tygodni po przedstawieniu, umarła.
— Czemuż książę Bulbo nie poślubił tej biednej księżniczki? — westchnęła niespokojnie Angelika.
— Wiązało ich nazbyt bliskie pokrewieństwo, księżniczko, kościół byłby się sprzeciwił ich związkowi. Książę jednak nie pragnął jej pojąć za żonę, dawno bowiem już — tu Lorenzo zniżył głos tajemniczo — pan mój oddał swe królewskie serce dziewicy godniejszej... i piękniejszej!
— Jej imię? — zapytała zmieszana Angelika.
— Nie mam prawa odsłaniać imienia wybranej serca mego władcy i pana — odrzekł malarz.
— Może jednak mógłbyś mi powiedzieć bodaj pierwsze litery jej imienia i nazwiska — wykrztusiła z żalem księżniczka.
— Tego nie mogę odmówić Jej Wysokości — odparł malarz.
— Czyżby jej imię zaczynało się na literę Z?
Lorenzo zapewnił, ze nie na Z. Angelika po kolei wymieniała Y, X, W, aż przeszli wstecz, całe abecadło. Malarz ciągle potrząsał głową przecząco.
Kiedy księżniczka drżącym głosem wypowiedziała D i nie zgadła, twarz jej powlokła się rumieńcem radości. Po literze C musiała oprzeć się o fotel z nadmiaru wzruszenia. Przy B osłabła do reszty.
— Gburciu-Furciu, podaj mi sole trzeźwiące — szepnęła, opadając bezsilnie na fotel i podtrzymywana ramieniem ochmistrzyni, spytała zamierającym głosem: — mistrzu, czyżby to było A?
— Odgadłaś, księżniczko! — wykrzyknął chytrze malarz. — Imię tej, którą pan mój uwielbia do szaleństwa, zaczyna się na A. A teraz pozwól, że pokażę ci jej portret. To rzekłszy, Lorenzo ustawił na