Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
SZKANDELA RÓZI I POTĘŻNE JEJ DZIAŁANIE

Na dźwięk dzwonka, rozlegającego się z pokoju hrabiny Gburyi-Furyi, nadbiegła służebna Rózia, żeby zwinąć jej włosy w papiloty. Gburya-Furya była dziś w tak różowym humorze, że przemówiła uprzejmie nawet do Rózi. — Róziu — powiedziała — uczesałaś mnie dziś tak ładnie, że należy ci się jakaś pamiątka. Masz tu pięć dukat... to jest chciałam powiedzieć, weź sobie ten śliczny pierścionek, który znalaz... to jest chcę powiedzieć, który dostałam od jednego znajomego dygnitarza. — To rzekłszy, podała Rózi mały niepozorny pierścionek, znaleziony rankiem na podwórzu zamkowem.
Klejnocik, włożony przez Rózię, przylgnął natychmiast do jej paluszka, jakby ukuty był dla niej.
— Jaki ten pierścionek podobny do obrączki, którą nosiła księżniczka! — zauważyła Rózia.
— Cóż za myśl! — wykrzyknęła Gburya-Furya — mam go już z dawien dawna. Okryj mi lepiej nogi pierzyną. Br... jakie zimne noce! Pójdziesz teraz najpierw do sypialni królewicza Lulejki i dobrze wygrzejesz mu łóżko szkandelą. Wrócisz się potem i poprujesz moją zieloną jedwabną suknię i jeszcze zrobisz mi na poczekaniu jaki ładny negliżyk na rano, potem zacerujesz mi pięty w pończochach...