Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

chlupnie w milczącą bezdeń morza, a ty przy boku mym zabłyśniesz niby zorza!

Usłyszawszy straszliwe słowa Walorozy, Lulejka zapomniał o należnem ukoronowanej głowie uszanowaniu i, wziąwszy szeroki rozmach, grzmotnął stryja szkandelą tak potężnie, że król rozpłaszczył się na posadzce sieni, jak naleśnik. Lulejka wziął coprędzej nogi za pas, Rózia uciekła również. Był już czas najwyższy, bo ze wszystkich komnat zaczęły wychylać się przerażone twarze: królowej, Gburyi-Furyi i Angeliki. Możecie sobie wyobrazić, jaki podniosły lament, ujrzawszy dostojnego małżonka, ojca i władcę w tak smutnym stanie.