Strona:W. M. Thackeray - Pierścień i róża.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
KRÓL WALOROZO SROŻY SIĘ...

Ledwie rozżażone w szkandeli węgielki zaczęły przypiekać dostojny grzbiet królewski, Walorozo ocknął się z niemocy i skoczył na równe nogi. — Hej! dawać tu komendanta Zerwiłebskiego! — wrzasnął, tupnąwszy groźnie nogą.
Lecz... o straszliwa godzino! Nos króla Walorozy przekrzywił się na bok i, opuchły jak pomidor, zwieszał się z królewskiego oblicza. Stało się to skutkiem gwałtownego upadku Walorozy pod ciosem szkandeli. Monarcha raz po raz zgrzytał zębami z wściekłości.
— Mój Zerwiłebski — rzekł, wyciągając z kieszeni szlafroka wyrok śmierci. — Mój kochany Zerwiłebsiu, pójdziesz natychmiast do komnaty księcia, okujesz go w kajdanki i zetniesz mu łeb, rozumiesz? Ten zbrodniczy gołowąs ważył się targnąć świętokradzką dłonią na dostojną mą osobę i o ziem cisnął mnie szkandelą! Marsz, w lewo zwrot, niechaj łotr ten zginie! Ty, komendancie, odpowiesz mi zań głową!
I, zebrawszy poły szlafroka, król Walorozo zniknął w tłumie dam dworu, które powiodły go do jego komnat.
Usłyszawszy rozkaz królewski, zacny kapitan oniemiał z przerażenia. Kochał Lulejkę całem ser-