Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.
97

mość wyjął ręce z kieszeni, wziął walizę na plecy i wniósł do domu.
— Proszę drzwiczki otworzyć i zabrać ten szal i koszyk — wołała zniecierpliwiona miss Sharp; potem zwracając się ze złością do woźnicy:
— Pan Sedley będzie o wszystkiem uwiadomiony, napiszę umyślnie do niego i opowiem jakiego grzecznego doznałam obejścia.
— Nie gniewaj się, moja panieneczko — odpowiedział John. — Panienka nic nie zapomniała, nieprawdaż? Sukienki panny Melji są także? One były przeznaczone dla służącej wprawdzie, ale przydadzą się panience. A proszę zamykać dzwiczki od powozu. Hm! Nie od niej możnaby się czego spodziewać — mówił dalej John, pokazując palcem Rebekę. Dobrego złapaliście ptaszka!
To mówiąc zaciął konie i długo jeszcze mruczał nie mogąc darować Rebece, że zabrała suknie, jakie miała dostać służąca, dla której John nie był obojętnym.
Postępując za swoim łysym przewodnikiem Rebeka weszła do sali jadalnej. Wszystko tu było w nieładzie, świadczącym że apartament ma zostać na długi czas osierocony przez wyjazd mieszkańców. Sprzęty nawet, zdawało się, nosiły wyraz smutku i żałoby. Dosyć duży dywan leżał zwinięty pod stołem, do którego dotykała ogołocona serwantka; szare perkalowe powłoczki pokrywały meble, firanki zdjęte z okiem leżały złożone na sofie, pająk, lustra i obrazy muszlinem i papierami starannie były pokryte; krzesła ustawione jedne na drugich nogami do góry, wyglądały niby barykady, na kominie parę talji starych kart, a w ciem-