Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.
105

żeby pomału jechać i oszczędzać koni, które na tej przestrzeni do niego należą.
„Młody student odgrażał się że nie będzie żałować bata jak usiądzie na koźle w Squashmore. Spisek knowany z konduktorem przeciw grzbietom końskim — żeby się zemścić na baronie, który według nich, nigdy nikomu nic nie dał — bawił mnie nie mało.
„Na stacji w Leakington, położonej o cztery mile od Crawley la Reine, cztery piękne konie i powóz z herbami barona czekały już na nas. Przejechaliśmy cały park i długą aleję ciągnącą się milę przynajmniej, i zatrzymaliśmy się przed wielką bramą, której kolumny są ozdobione rzeźbami przedstawiającemi węża i zatrzymaliśmy się przed wielką bramą, której kolumny są ozdobione rzeźbami przedstawiającemi węża i gołębicę na tarczy herbowej. Są to, jak mi mówiono, rodowe godła Crawlejów. Przypomniała sobie nienawistną mi bramę żelazną w Chiswick bardzo do tej podobną. Kobieta, która ją otwierała, oddała nam z dzięsięć ukłonów, jeden niższy od drugiego.
„Aleja mająca milę długości! zawołał sirr Pitt. Szereg tych drzew przedstawia ni mniej ni więcej jak sześć tysięcy funtów szterlingów dobrego budulcu! To nie źle; co?
„Zapomniałam ci powiedzieć że sir Pitt wziął do swego powozu w Laekington jakiegoś strasznego oryginała, pana Hodson, z którym rozmawiał ciągle o licytacjach, dzierżawach, irrygacjach, publicznych sprzedażach i t. d. czego zupełnie zrozumieć nie mogłam. Była tam mowa o jakimś Samuelu Miles, złapanym