lorda Binkie. Kształcąc się długo na wzorach starożytnych i późniejszych mowców, nabył nie małej sprawy w mówieniu, i zalewał cierpliwych słuchaczy potokiem wyrazów i cytat łacińskich, głaszcząc uszy cienkim fletowym głosem. Chociaż mówił z powagą i widocznem zadowoleniem, zawsze jednak wygłaszał blade, oklepane sentencje, i rzecz dziwna, nie miał powodzenia, pomimo że mierność zwykle je na świecie zapewnia.
Po wyjściu z uniwersytetu został prywatnym sekretarzem lorda Binkie. Mianowany wkrótce trzecim sekretarzem przy legacji w Poupernikel, wywiązywał się sumiennie ze swoich obowiązków, które zależały po większej części na redagowaniu depeszy przy wysyłkach pasztetów strasburgskich pod adresem ówczesnego ministra spraw zagranicznych. Dziesięcioletnie piastowanie tej wysokiej godności wydało się za długie młodemu dyplomacie, którego awans od śmierci lorda Binkie stawał się coraz wątpliwszym. Ta ostatnia okoliczność tak go zniechęciła, że postanowił porzucić zawód niewdzięczny i osiąść stale na wsi.
Wróciwszy do Anglji chybiony dyplomata, zawsze chciwy znaczenia, próbował znaleść je na innem polu. Przyjął czynny udział w rozprawach wywołanych podówczas kwestją zniesienia niewolnictwa murzynów i wszedł w ścisłe stosunki z panem Wilberforce, którego politykę gorliwie popierał. Utrzymywał znaną korespondencję z wielebnym ojcem Lilas Hornblower, w przedmiocie missji w Indjach, i napisał oprócz tego broszurę o wyrabianiu piwa. Jeździł co roku do Londynu, jeżeli nie na obrady parlamentu, to przynajmniej na meetyngi,
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.
119