Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.
130

— To jest kobieta światowa i bez najmniejszej wiary — mówił do siebie pan Crawley — utrzymuje stosunki z ateuszami i z Francuzami. Drżę na samą myśl o jej przyszłem życiu. Stoi prawie nad grobem, a tyle ma próżnych słabości, tyle występnych, światowych popędów!
W samej rzeczy staruszka nie lubiła nauk wieczornych i tak była upartą, że musiano zawsze ćwiczenia duchowne zawiesić na czas jej bytności w Crawley-la Reine.
— Schowaj swoją książkę z kazaniami — mówił sir Pitt do syna — bo miss Crawley ma dziś przyjechać. Pisała sama do mnie że nie może słuchać kazań.
— Czy dlatego nie mamy myśleć o zbawienin sług i domowników?
— A niech ich tam licho weźmie! — zawołał sir Pitt przerywając synowi, który nie wątpił że duszyczki pozbawione jego nauk duchownych, muszą wpaść w moc szatana. — Cóż u djabła — mówił dalej ojciec — sądzę że nie będziesz tyle zaślepionym żeby wypuścić z naszej rodziny trzy tysiące funtów szterlingów rocznego dochodu?
— I cóż znaczą pieniądze w porównaniu ze zbawieniem naszej duszy? — odpowiedział młody Crawley.
Stara miss Crawley nosiła już oddawna piętno potępienia; przepędzając zimę w Londynie, jadła i piła za wiele, musiała przez lato szukać ulgi i naprawiać zrujnowane siły w Harrowgate, albo w Cheltenham. Miała prześliczną rezydencję w Park-Lane i uchodziła za najgościnniejszą z wszystkich westalek swojego czasu.