jąca na piątym procencie umieszczony ogromny kapitał, przed którą a raczej przed którym obadwa bracia padają z uwielbieniem na kolana. Ten skarb nieoszacowany wygląda dosyć apoplektycznie, nic więc dziwnego że bracia chcą ją otoczyć najczulszą troskliwością i silą się na to, żeby jeden drugiego w tych staraniach przewyższył. Potrzeba ich widzieć jak się uprzedzają w podaniu siostrze poduszki albo filiżanki kawy. Miss Crawley szłusznie mówi (tej kobiecie nie brakuje rozumu): „Przyjeżdżając tu zostawiam w domu miss Briggs, moją pannę do towarzystwa. Moi bracia doskonale mi ją zastępują. Bo też nie każdy ma takich braciszków!“
Baronet prowadzi dom otwarty dopokąd siostra gościć raczy; przez cały miesiąc prawie taki tu ruch panuje, jak gdyby stary sir Walpole przyszedł z tamtego świata zająć swoją dawną rezydencję. Jeździmy czterema końmi, lokaje przywdziewają najnowszą liberję miewamy świetne objady, wino bordeaux i szampan obficie się leje, ogień na kominach nieustający i świece stearynowe palą się nawet w naszych pokojach. Lady Crawley wkłada na siebie najpiękniejszą z swych sukien, panienki nawet zrzucają codziennie grube trzewiki i stare spódniczki wełniane, z których wyrosły, żeby się ubrać w sukienki muślinkowe i w pończochy jedwabne, jak przystoi córkom baroneta.
Rózia weszła wczoraj do pokoju w stanie nie do opisania. Jej ulubione prosiątko otarło się o jedwabną lilija sukienkę, której kawałki błotem pokryte wisiały jak frędzle w około. Gdyby coś podobnego wydarzyło
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.
141