Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.
149

wem oburzeniem. — Tak, pani, matka dorastających córek, małżonka sługi kościoła, o! wielki Boże!
— Bute Crawley, opamiątaj się; czyś oszalał! — wyrzekła żona z pogardą.
— To wszystko bardzo być może — odparł żywo — zresztą wiadomo ci dobrze że nigdy nie miałem pretensji dorównać tobie w przenikliwości. Ale oświadczam ci naprzód że nie chcę spotkać się u siebie z Rawdonem; pojadę do Huddleston’a, puszczę mego Lancelota z jego czarną charcicą na wyścigi i będę trzymać z nim zakład o pięćdziesiąt funtów. Oto co zrobię. Gotów jestem wyzwać wszystkie psy w całej Anglji prędzej aniżeli zetknąć się nos w nos z tym głupcem Rawdonem.
— Panie Crawley pan masz dobrze w głowie według swego zwyczaju — powiedziała żona z powagą.
Nazajutrz po przebudzeniu się pastor prosił natychmiast o piwo, przypomniawszy sobie że obiecał odwidzić pana Hudleston Fuddlestona w sobotę, wyrachował że zacinając konia i jadąc nocą, będzie mógł zdążyć do domu na niedzielę rano. Jak widzimy parafjanie Cawley la Reine mogli być zarówno dumni ze swego proboszcza jak i z dziedzica.
Rebeka tymczasem nie traciła czasu i zaczynała wkradać się pomału do serca poczciwej ciotki Matyldy. Jednego poranku miss Crawley idąc na zwykłą przechadzkę wzięła z sobą młodą guwernantkę do towarzystwa. W połowie spaceru Rebeka była już w wielkich łaskach panny Matyldy, która raczyła nawet u-