do nieprzyjaciela i utkwiła w niego wzrok przenikliwy. Potem podrzucając w ręku bilecik, przypominający formę kapelusza stosowanego, rzuciła go w kominek, ukłoniła się poważnie i wróciła do fortepianu.
Rawdon Crawley nie posiadał się ze złości, gdy tymczasem Rebeka śpiewała raźniej i weselej niż przedtem
Pani pastorowa, Bute Crawley, była kobietą wielkiej duszy. Nietylko bowiem miała być uprzejmą dla guwernantki, wdzierającej widocznie do serca ciotki Matyldy, ale nawet okazywała wiele uczucia dla Rawdona, który, jak wiemy, okradał pastora ze spadku po ukochanej siostrze. Przywiązanie to tak się wzmagało silnie, że pastorowa nie mogła się obejść bez swego bratańca, który odrzucał również zaprosiny pana Fuddlestona, wyrzekał się polowania i objadów z oficerami, stojącymi w Mudbury, a to wszystko dla przyjemności przesiadywania na plebanji, gdzie ciotka Matylda towarzyszyła mu zawsze. Miss Sharp musiała naturalnie towarzyszyć swoim uczennicom, bo mama tych panienek była ciągle niezdrowa. Wieczorem wszyscy wracali piechotą przez łąkę i lasek cienisty, wyjąwszy ciotkę Matyldę, która wolała jechać powozem.
— Oh! gwiazdy! cudne gwiazdy! — mówiła Rebeka, wznosząc ku niebu błyszczące swe oczy. Zdaje mi się doprawdy że nie jestem na ziemi kiedy na nie patrzę.
— Oh!... ah!... rzeczywiście... o! tak... to zupełnie tak jak ja — odpowiadał kapitan. Czy moje cygaro nic pani nie szkodzi?
Rebeka nie znała większej rozkoszy jak zapach cygara na wolnem powietrzu. Na dowód wzięła cygaro
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.
155