Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
160

Po kilku nieznacznych i oklepanych frazesach, Amelja odważyła się zapytać kapitana Dobbin czy widział się już z Jerzym i czy to prawda że pułk otrzymał rozkaz natychmiastowego wyjścia.
Pułk w którym służył Osborne, nie otrzymał żadnego rozkazu, i kapitan Dobbin nie widział tego dnia Jerzego.
— On musi być niezawodnie z siostrami — wyjąkał nieśmiało kapitan — czy mam pójść i napędzić trochę tego leniwca?
Amelja na znak podziękowania podała rękę kapitanowi, który natychmiast wyszedł.
Długo, długo czekała, a Jerzego jak nie ma, tak nie ma.
Biedne serduszko! zawsze bije przyspieszonem tęt nem, zawsze czeka cierpliwie i zawsze wierzy! Jakże tu opowiadać dzieje takiego żywota? Daremnie byłoby szukać tu wypadków nadzwyczajnych, wszystko da się streścić w dwóch wyrazach: „Kiedyż nadejdzie?“ Ta jedna myśl wypełnia każdą godzinę od rana do wieczora i od wieczora do rana.
Jerzy tymczazem grał w bilard z wesołym towarzystwem, kapitanem Cannon, na Swallon Street.
Biedna Amelja nie widząc przez trzy dni Jerzego, wzięła kapelusz i poszła do Osbornów.
— Jakto! Cóż to się stało? Przychodzisz do nas i zostawiasz samego naszego brata? — zawołały obie siostry. Czyście się posprzeczali? — rzekła jedna. — Opowiedz nam Ameljo co się stało! — mówiła druga.