Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.
169

wij już raz na zawsze z temi nałogami. Gdybyś ty widział jej stroskaną twarzyczkę kiedy mnie o ciebie pytała, to zaręczam ci że wyrzekłbyś się bilardu, kart i wszystkiego na świecie. Idź więc prędzej, pociesz ją niegodziwcze, albo napisz do niej długi, serdeczny list — tak mało potrzeba żeby ją uszczęśliwić!
— Prawda że ona mnie kocha szalenie — powiedział Osborne z wyrazem zadowolenia, przechodząc do sali wspólnej, gdzie kilku wesołych koleżków zostawało zwykle do późnej nocy.
W znanym nam domu przy Russel Square wszystko zdawało się od dawna pogrążone we śnie. Amelja tymczasem przy bladem świetle księżyca patrzyła długo w stronę Chatam, — gdzie były wojskowe koszary. — Może on teraz straż odbywa — myślała sobie — a może czuwa przy łóżku rannego kolegi.
Nazajutrz rano Osborne, wierny danemu słowu, wybierał się do miasta i mówił do przyjaciela z wyrazem nieograniczonego zaufania:
— Szkoda wielka że nie mogę zawieść jej jakiego małego upominku, ale cóż robić kiedy woreczek zupełnie pusty, muszę czekać cierpliwie aż się memu ojcu podoba go napełnić.
Kapitan Dobbin wyjął kilka biletów bankowych, które Jerzy po krótkiem wahaniu schował do kieszeni
Wszedłszy do jubilera, zobaczył prześliczną spinkę do koszuli, która mu się tak podobała że kupił ją natychmiast. Po zapłaceniu tak mało zostało mu pieniędzy że już nie można było myśleć o jakimkolwiek podarku dla Amelji. Nie żałujmy jednak że się tak złożyło, bo