Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.
180

wydobyto ciotkę Matyldę wracającą z Crawley-la-Reine.
Czuły bratenek przyleciał na bystrym rumaku w największym niepokoju o szacowne zdrowie chorej. Zaraz na wstępie spotkał pannę służącą pochmurną i nieukontentowaną więcej niż zwykle. Dalej w jednym z pustych salonów miss Briggs błąkała się samotnie oddając się najwięcej rozpaczy. Bo gdzież jest istota któraby umiała zachować spokój duszy w podobnym wypadku? Miss Briggs, jako dawna rezydentka i powiernica, leciała by usiąść przy łożu boleści ukochanej osoby, której nieraz słodziła cierpienia, gdy w tem... o! zgrozo!... drzwi przed nią zamknęły się. Jakaś nieznajoma, przybyła z prowincji przygotowała teraz rumianek i lekarstwa tej biednej chorej i cierpiącej. — „Jakaś zupełnie obca osoba ta niegodziwa miss...“ Łkania gwałtowne stłumiły w tem miejscu głos niepocieszonej rezydentki ukrywającej swój nos czerwony w dużej chustce zwilżonej łzami.
Nowa towarzyszka panny Crawley weszła w tej chwili na palcach do salonu, podała drobną rączkę kapitanowi, który ją z pośpiechem uścisnął i rzuciwszy na stroskaną rezydentkę pogardliwe spojrzenie, skinęła na Rawdona, uprowadzając go do sali jadalnej gdzie nikogo nie było.
Rozmowa o stanie chorej zapewne, trwała około dziesięciu minut, poczem rozległ się odgłos dzwonka i Bowis marszałek domu, kóry jak się zdaje wysłuchał podedrzwiami całą rozmową, wszedł do sali. Kapitan