Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.
181

wyszedł pokręcając wąsiki i dosiadł rączego wierz chowca śród zgrai uliczników, patrzących ciekawie na konia który grzebał niecierpliwie ziemię, a raczej warstwę słomy, pokrywającej ulicę pod oknami chorej.
Dzielny jeździec przesłał z konia kilka zręcznych ukłonów w stronę okna, w którem pokazała się główka młodej osoby, i znikł w oddaleniu.
Wieczorem nowoprzybyła zostawiwszy mistress Firkin, pannę służącą, przy chorej, zeszła do sali jadalnej i zajęła miejsce przy stole nakrytym na dwie osoby. Naprzeciw niej usiadła miss Briggs z oczami nabrzmiałemi od płaczu. Nerwy tej nieszczęśliwej tak były rozdrażnione, że kiedy jej towarzyszka dźwięcznym i słodkim głosem poprosiła o przysunięcie soli, miss Brigss zerwała się z miejsca, podała solniczkę i ubezwładniona prawie upadła na krzesło.
— Dobrze byłoby dać szklankę wina pannie Briggs, powiedziała nowoprzybyła do służącego.
Miss Briggs wychyliła machinalnie podaną sobie szklankę wina, westchnęła głęboko i zaczęła obracać na talerzu udko kurczęcia.
— Ja myślę że my się obejdziemy już bez usługi, nieprawdaż, miss Briggs? powiedziała taż sama pieszczotliwym głosem; a potem wracając mowę do służącego:
— Dziękujemy, mój panie Bowls, jak będzie nam czego potrzeba, to zadzwonimy.
Służący wyszedł, łając w kredensie jakiegoś mniejszego posługacza, a młoda osoba rzekła z szyderskim trochę uśmiechem do milczącej ciągle panny Briggs: