Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.
182

— Jakże to smutno widzieć panią w takim stanie.
— Moja kochana przyjaciółka chora... i nie chce e...e... mnie widzieć! mówiła miss Briggs zalewając się łzami.
— Ale niebezpieczeństwo już minęło, uspokój się pani, miss Crawley za wiele zjadła i nic więcej. O, teraz jest znacznie lepiej i wkrótce, pewna jestem, że przyjdzie do siebie. Nic dziwnego jeżeli po bańkach czuje się trochę osłabioną, ale siły zaczną wracać powoli. Uspokój się, kochana panno Briggs, napij się pani jeszcze trochę wina.
— Ale dlaczego ona nie chce mnie widzie...e...eć? jęczała miss Briggs. Oh! Matyldo, Matyldo! jakże gorzko odpłacasz dwudziesto cztero letnie poświęcenie biednej Arabelli.
— Uspokój się biedna Arabello, nie ma tu czego oddawać się takiej rozpaczy, jeżeli chora znajduje że ja lepiej trochę ją pilnuję w chorobie. Niech mi panna Arabella wierzy ja chętnie ustąpiłabym jej swego miejsca; nie jest to tak przyjemnie jak się zdaje, być całą noc na nogach.
— Przez tyle lat otaczałam ją najczulszemi staraniami — rzekła Arabella — a teraz...
— A teraz jej się zdaje że kto inny lepiej ją do gląda. Każdy prawie chory ma swoje kaprysy; trudno się im sprzeciwiać. Niech tylko miss Crawley wyzdrowieje, to ja natychmiast stąd wyjadę.
— O! nie, nigdy! nigdy! — zawołała Arabella, wciskając połowę nosa wewnątrz flakonu z orzeźwiającemi solami.