Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
187

obawy baronetowi; ale sir Pitt mężnie przyjął tę wiadomość.
Choroba Matyldy przeciwnie zajmowała wszystkich bez wyjątku. Rawdon przechodził ciągle podedrzwiami chorej, sir Pitt wybiegał na korytarz jak tylko posłyszał kroki kapitana. Zdawałoby się że ojciec z synem nie dowierzają sobie i szpiegują się wzajemnie, gdy tymczasem była to zapewne szlachetna emulacja w pielęgnowaniu chorej.
Równie godnem uwielbienia było poświęcenie Rebeki: z niewyczerpaną cierpliwością znosiła czuwanie nocne, zły humor chorej i ciągłe jej obawy śmierci. Miss Crawley krzyczała po całych godzinach, takim była przejęta strachem na samą myśl o przyszłem życiu, o którem nigdy nie pomyślała, kiedy była zdrową. Smutny to zaiste obraz kobiety światowej egoistki, bez serca, nie lubiącej nikogo, złożonej chorobą i dręczonej strachem. Nie odwracajcie się jednak, łaskawe czytelniczki, od tego widoku! Cóż lepiej nad to może okazać, że przed nadejściem starości potrzeba się... kochać!
Bladość cery i wyraz zmęczenia w oczach, czyniły Rebekę więcej interesującą; biały strój ranny, skromny ale zawsze świeży, podnosił jeszcze jej wdzięki. Tak przynajmniej myślał Rawdon, którego serce już było zranione. Mistress Bute spostrzegła to już od dawna i często prześladowała kapitana jego słabością dla pięknych oczu Rebeki.
— Otóż ja ci powiadam — mówiła do Rawdona — że Rebeka Sharb wejdzie do naszej rodziny.
— Jakim że to sposobem? — odrzekł śmiejąc się