Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.
188

kapitan — czy nie będzie moją bratową albo kuzynką? bo i Franciszek nie jest nieczuły na wdzięki niewieście.
— O nie, wcale nie. Wy mężczyźni jesteście ślepi, i nic przed sozą nie widzicie. Czy chcesz wiedzieć co nastąpi w razie śmierci lady Crawley? Miss Sharb zostanie waszą macochą.
Kapitan nie przeczył bynajmniej; znał on dobrze usposobienia baroneta, którego słabość dla miss Sharb była dosyć widoczna.
Znajdując się raz sam na sam z Rebeką, kapitan zaczął żartować, z właściwem sobie dowcipem, z sentymentów, jakiemi Rebeka natchnęła baroneta. Miss Sharb podniosła dumnie głowę, zmierzyła go pogardliwie i rzekła:
— No i cóż? a gdyby nawet klęczał u nóg moich? Mam już tyle znajomośoi świata i ludzi, że potrafię ocenić każdego według osobistej wartości? Zresztą czegoż mam się obawiać? Czyż dałam komukolwiek prawo sądzenia mnie jako niezdolną do obrony własnego honoru?
— Ale... bo... kiedy... pani wiesz...
— Może pan wiesz o jakiej czarnej intrydze? — rzekła Rebeka z oburzeniem.
— Oh! ah! uchowaj Boże.
— Więc pan nie przypuszczasz, żebym mogła mieć uczucie osobistej godności, dla tego że jestem sama jedna na świecie, bez żadnej opieki, bez przyjaciół i nakoniec dla tego, że nie mam majątku? Jakkolwiek zajmuję skromne stanowisko nauczycielki, nie należy przeto sądzić, żebym miała mniej taktu, mniej szlache-