Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.
189

tnych uczuć i żebym była niższą urodzeniem od najpierwszych baronów i hrabiów całej tej okolicy. Nie zapominaj pan że pochodzę z Montmorencych, którzy świetnością rodu nie ustępują przynajmniej Crawlejom!
Te słowa były wymówione z prawdziwie królewską dumą.
— Nie, nie! — mówiła dalej z wzrastającym zapałem potrafią znieść ubóstwo, ale nigdy niesławę; przeniosę zapomnienie, ale nigdy obelgę, zwłaszcza, jeżeli ta obelga pochodzi... od pana!
Tu głos Rebeki osłabł widocznie i strumienia łez obficie się polały.
— Na miłość Boga, miss Sharb... ah niech mnie d..j... wezmą... Rebeka... na honor, dałbym tysiąc funtów... czekaj pani... pozwól...
Ale Rebeka już go nie słyszała, i pobiegła towarzyszyć na przechadzce miss Crawley, bo to było je szcze przed jej chorobą. Przy obiedzie miss Sharb weselsza niż zwykle, zdawała się nie uważać na spojrzenia błagalne i mrugania niezgrabne kapitana, który tracił głowę z miłości.
Gdyby sir Pitt nie obawiał się utracić spadek bo siostrze, nigdyby nie pozwolił na wyjazd Rebeki. Brak sekretarza dawał mu się czuć tak dalece, że odważył się napisać do siostry, przekładając stratę, jaką ponosiły jego córki pozbawione tak długo guwernantki i jej pieczołowitych starań. Ale wszystkie te argumenta pozostały bez skutku; miss Crawley ani chciała słyszeć o wyjeździe Rebeki. Miss Briggs była już na drugim planie; nie wymówiono dotąd jej miejsca, które sta-