Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
192

— ah! znam go doskonale. Co do Osborna, ten jest bardzo przystojny, z czarnemi pięknemi wąsikami.
— Powiedz pan raczej z wąsami, bo te są olbrzymie; z tąd zepewne i duma panna Osborna rośnie w tym samym stosunku — rzekła Rebeka.
Rawdon Crawley wybuchnął głośnym śmiechem. Posłuszny naleganiom pań żeby im odkrył przyczynę swej wesołości, kapitan tak się odezwał:
— Osborne ma to błogie przekonanie, że umie grać w bilard, przegrał mi raz dwieście funtów sterlingów, ale pomimo to nie stracił pretensji do gry. Byłby się zgrał wtenczas do koszuli, gdyby nie ten przeklęty Dob bin który go uprowadził gwałtem prawie.
— Rawdonie, Rawdonie, nie przedstawiaj siebie gor szym niż jesteś — rzekła miss Crawley śmiejąc się szczerze.
— A taką ma słabość dla ludzi dobrego urodzenia — mówił dalej Rawdon — że Tarquin i Deuccase wyciągają od niego tyle pieniędzy ile sami chcą. Wyprawia im sute objady na które oni zapraszają bez ceremonji całe swoje towarzystwo. Zaręczam, że Osborne oddałby wszystko byleby go tylko widzieli z książętami i baronami.
— Jakże ty jesteś złośliwy, Rawdonie! — wołała ciotka.
— Ojciec Osborna jest jednym z najbogatszych kupców; nic mu się zatem nie stanie, jeżeli synek da się czasem ograć. Co do mnie, nie tracę nadziei, że się z nim jeszcze na zielonem polu zejdziemy. Ha, ha, ha!