Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
209

Rebeka oparła głowę na ramieniu miss Crawley, która ją ściskała z macierzyńską czułością, zapewniając że kocha ją jak córkę i że wszystko dla niej zrobić gotowa.
— A teraz, moja droga Becky, powiedz mi jego imię; po co ci się taić przedemną? Czy nie jest to brat tej miłej Amelji Sedley? Przypominam sobie że mi coś o nim mówiłaś... Zarazbym go do siebie za prosiła i wszystko dobrzeby się ułożyło. Wyznaj otwarcie, moja Becky: wszak wiesz że możesz liczyć na mnie.
— O! droga kochana pani! Nie wymagaj tego odemnie — mówiła szlochając Rebeka. — Przyjdzie czas kiedy się dowiesz o wszystkiem, moja dobra, niepo równana przyjaciółko!... Ale czyż mi wolno nazwać cię tem imienim?
— Owszem, moje dziecko, nawet cię o to proszę — odrzekła miss Crawley ściskając płaczącą mis Sharp.
— Dziś jeszcze nie mogę nic powiedzieć: Ach! ja kże jestem nieszczęśliwa!... mówiła, a raczej jęczała Rebeka — ale daj mi słowo, najdroższa pani, że mnie nigdy kochać nie przestaniesz... nigdy...
Miss Crawley przyrzekła to uroczyście, wylała na wet kilka łez — bo wzruszenie łatwo się udziela kobie tom bez względu na różnicę wieku — i odeszła pełna uwielbienia dla tej czułej, kochającej i nieodgadnionej istoty.
Żal Rebeki nie był wcale udany. — Mogłabym zostać wielką panią — myślała sobie — miałabym dom w mie ście na zimę, lożę w operze, powóz i konie na roz kazy, na przyszły rok najdalej byłabym przedstawiona na dworze, pan domu byłby moim najniższym sługą i