Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
234

spodziewali się szybkiego awansu; pani majorowa O’Dowd miała nadzieję zostać pułkownikową.
Jerzy spokojnie mierzył swój nowy mundur, który mu bardzo był do twarzy, i dostał od ojca woreczek pełny pieniędzy, z ponowionym zakazem widywania Amelji. Z tem wszystkiem, kiedy od ojca powracał, serce mu się ścisnęło na widok domu, pustego dziś i pokrytego ogłoszeniami wyprzedaży. Dom ten, w którym tyle miłych wspomnień zostało, był już zamknięty dla Amelji i jej rodziców. Gdzież ta rodzina — myślał sobie — znajdzie dziś przytułek?
Pogrążony w tych smutnych myślach Jerzy wszedł do kawiarni, gdzie przepędził wieczór milcząc ciągle i pijąc wiele, co nie uszło uwagi jego kolegów. Dobbin spostrzegł to również i chciał temu przeszkodzić, ale Jerzy powiedział mu że jest bardzo zasmucony i że stara się napojem zagłuszyć swoje cierpienie.
W parę dni potem Dobbin wszedł do pokoju Jerzego w koszarach, zastał go opartego o stół, na którym leżały listy rozrzucone w nieładzie. Młody kapitan zdawał się mocno wzruszony.
— Wszystko mi odesłała, co tylko miała odemnie; patrz! — powiedział Jerzy, wskazując na listy i na kilka drobnych pamiątek, jako to: złoty łańcuszek, medaljon z jego włosami, pierścionek i nożyk srebrny, kupiony przez Osborna dla Amelji, gdy oboje byli jeszcze dziećmi.
— Wszystko! — dodał słabym głosem. — A oto list jej; jeżeli chcesz, możesz go przeczytać.
To mówiąc Jerzy podał swemu koledze list następującej treści: