Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
235

„Ulegając woli mego ojca, odsyłam ci wszystkie pamiątki, za lepszych czasów od ciebie otrzymane. Ten list jest ostatnim, więcej do ciebie pisać nie będę. Myślę że nie mniej odemnie uczujesz cios, który nas dotyka. Związek nasz stał się dziś niepodobieństwem; jesteś zatem swobodny, uwalniam cię od danego mi niegdyś słowa. Mam nadzieję że nie dzielisz niesłusznych względem nas podejrzeń swego ojca. Bądź zdrów. Proszę Boga o siły do znoszenia ciężkich przeciwności, jakie mnie czekają i o pomyślność i szczęście dla ciebie!
Będę często grać na twoim fortepianie... W tym postępku poznałam twoje szlachetne serce.

A...

Dobbin nie mógł myśleć obojętnie o nieszczęściu Amelji, czuł się głęboko rozczulonym. Jerzy dopiero teraz wyrzucał sobie że tyle razy zaniedbywał Amelję; wstydził się sam siebie poczuwając się do egoizmu i i obojętności względem tej, która mu nigdy jeszcze nie wydawała się tak piękną i dobrą, jak dziś kiedy wszystko było zerwane, i kiedy dawne wspomnienia z lat dziecinnych cisnęły mu się w umyśle, zostawując po sobie żal minionej przeszłości. Dwaj przyjaciele zapomnieli o wojnie, o sławie i o wieńcach laurowych, bo mówili ciągle o Amelji. Dobbin energicznie swoje zdanie objawił, mówiąc że Jerzy powinien zostać wiernym Amelji, i że nikt w świecie nie ma prawa uwolnić nas od danego dobrowolnie słowa.
— Gdzie oni są teraz? rzekł Jerzy spostrzegając