Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.
247

— To się wszystko zrobi bez jego zezwolenia — odpowiedział Dobbin śmiejąc się — kapitan Rawdon i dawna przyjaciółka panny Amelji dali nam przykład jak się zwycięża trudności.
Pani Sedley nie wierzyła swoim uszom; kapitan Dobbin nie dał jej czasu ochłonąć z pierwszego, wrażenia i tak dalej mówił:
— Największa przeszkoda, jakiej obawiać się można, grozi nam ze strony pana Sedley, tego nieugiętego despoty; ale i na to jest środek. Wojna obecna podaje sposobność Jerzemu odznaczyć się na polu bitwy; a wtenczas ojciec będzie rozbrojony i musi dać się przebłagać. Zresztą fundusz przypadający Jerzemu po matce, wystarczy młodej parze na zapewnienie skromnego, ale spokojnego życia.
Dobbin w swojej prostocie nie przewidywał wcale żeby niemożność dawania smacznych objadów i jeżdżenia pięknemi powozami przeszkadzała Jerzemu do połączenia się z Amelją. Jedną tylko myślą przejęty, kapitan nie obawiał się ściągnąć na siebie gniewu i nienawiści ojców, tych rodzin, i przedstawiał Jerzemu konieczność natychmiastowego działania przed wystąpieniem pułku na linję bojową. Poparty moralnie przez panią Sedley, która nie miała odwagi wystąpić otwarcie do traktowania z mężem w tak drażliwym przedmiocie, Dobbin udał się do kawiarni, gdzie pan Sedley zawsze bywał w pewnej porze dnia.
Niegdyś w tej samej kawiarni, kiedy pan Sedley wyprawiał suty objad dla Jerzego i Willjama, cała służba miejscowa zwijała się, bacząc na każde jego