Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.
251

tę chwilę, w której mu otworzyłem drzwi mojego domu; nie chcę żeby jego imię w mojej przytomności wymawiano, i wolałbym tysiąc razy widzieć moją córkę w grobie, jak żeby miała zostać żoną tego człowieka.
— Niesłusznie jest przypisywać Jerzemu uchybienia ojcowskie. Nie zapominaj pan że może i sam przyczyniłeś się nie mało do rozbudzenia w swojej córce uczuć, jakie ma dla Jerzego; czyż nie należy zatem te uczucia szanować?
— Nie, kochany kapitanie, dziś przepaść nieprzebyta dzieli na zawsze nasze rodziny. Jakkolwiek wielki jest mój upadek, nie upadłem jednak tak nisko żebym o tym przydziale mógł zapomnieć. Możesz pan im tę odpowiedź powtórzyć.
— Mnie się zdaje — rzekł Dobbin zniżając głos — że pan nie masz prawa rozrywać ten związek, który w moich oczach ma taką wagę jak gdyby zapowiedzi we wszystkich kościołach londyńskich czytane były. Zresztą jakiemże prawem możesz pan skazywać swoją córkę na łzy i wieczne cierpienie, gotować jej najnieszczęśliwszą przyszłość a może i śmierć przyśpieszyć? I to wszystko dla pogodzenia osobistej niechęci! Powiedz mi pan teraz czy może być lepsza odpowiedź przed światem na wszystkie zarzuty pana Osborn’a, jak gdy syn jego wejdzie do pańskiej rodziny?
Te słowa wywołały na twarzy starca wyraz zadowolenia, ale pomimo to nie przestawał upewniać że nigdy nie pozwoli swej córce wyjść za Jerzego.
— A więc można się obejść bez zezwolenia rodziców — odpowiedział żartobliwie Dobbin.