Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
253

nienkę która dosyć obojętnie przyjmowała wszystkie grzeczności swoich hołdowniczek Nazajutrz rano powóz familijny Ospornów był już przed mieszkaniem pani pułkownikowej Haggistoun, krewnej lorda Blinkie. Ktokolwiek miał szczęście w swem życiu parę minut z panią pułkownikową rozmawiać, dowiedział się natychmiast o tem pokrewieństwie. Że zaś siostry Jerzego miały wielką słabość do świetnych aljansów, natural nym tej słabości wynikiem było to, że pani Haggistoun zawróciła im głowę. Jej bogata pupilka nie miała czasu jeszcze nabyć znajomości zwyczajów światowych, ale zresztą posiadała tyle miłych przymiotów, że panny Osborne od razu ją ukochały i nazywały ją już po imieniu.
— Wiele dałbym za to — mówił Osborne do Amelji żebyś mogła zobaczyć ogoniastą suknię z żółtego atłasu, w której ta panna ma być prezentowana u dworu przez lady Binkie. Blask jej brylantów zaćmiłby oświecenie Vauxhalu owego wieczora, pamiętasz, kiedy Joe w gorącym zapale nazywał Rebekę synogarlicą.
— W jakim ona jest wieku? spytała Amelja.
— Piękna królowa Congo musi mieć ze dwadzieścia trzy lat, chociaż dopiero teraz pensję opuściła. A gdybyś widziała jej pisownię! Pułkownikowa Haggistoun zawsze sama listy za nią pisuje; ale moje siostry dostąpiły tego szczęścia że posiadają szacowny autograf, gdzie Saint-James pisze się Sain Geams
— To nie może być kto inny, jak tylko miss Schwartz, rzekła Amelja, przypominając sobie poczciwą i czułą