Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/265

Ta strona została uwierzytelniona.
261

się z krzesła. — Gdzież ona jest teraz? Co się z nią dzieje?
— O! nie mów o niej — rzekła Marja Osborne krzywiąc się — Jej rodzina bardzo nisko upadła. Jej ojciec nadużył naszego zaufania, a my nawet imienia jej nie wspominamy.
— Czy pani jesteś przyjaciółką Amelji? — zapytał Jerzy podnosząc się z sofy. — Nie wierz pani zupełnie tym plotkom; Amelji nic zarzucić nie można. Jest to najlepsza w świecie...
— Wiesz przecie, Jerzy — zawołała miss Jane z przerażeniem — że nie powinieneś mówić w ten sposób; papa tego zabrania.
— Chciałbym wiedzieć kto może mi zabronić mówić o niej kiedy mi się podoba? Otóż powtarzam że w całej Anglji nie ma ani jednej młodej osoby, którąby można do Amelji porównać. Czy jej ojciec jest bankrutem lub, nie, to pewna jednak że moje siostry nie warte są Amelji trzewika rozwiązać — dodał Jerzy za palając się coraz więcej gniewem. Miss Szwartz, jeżeli pani sprzyjasz Amelji, to zechciej ją pani odwiedzić teraz, kiedy jej bardzo mało przyjaciół zostało. Kto o niej dobrze mówi, jest moim przyjacielem: gdy przeciwnie, uważam za wroga każdego, kto jest przeciw Amelji.
To mówiąc Jerzy uścisnął rękę panny Swartz.
— Jerzy, Jerzy! dosyć! — mówiła błagalnym głosem miss Jane.
— Otóż zawsze będę mówić — zawołał gwałtownie