tancerki nie było ją przywołało z krainy marzeń w świat smutnej rzeczywistości. Przyczyna tego wzruszenia zostanie na zawsze dla nas tajemnicą; wiemy tylko że kiedy Dobbin przyszedł nazajutrz do Russel-Square Marji nie było w salonie, a miss Wirt wyszła pod pozorem odszukania Marji, zostawiając miss Jane sam na sam z kapitanem. Przez kilka chwil panowało w salonie tak uroczyste milczenie, że słychać było wyraźnie ruch wahadła w zegarze, stojącym na kominie i przedstawiającym ofiarę Ifigenji z bronzu odlaną.
— Jakże miły wieczór spędziliśmy wczoraj! — przemówiła panna Osborne, jakby dla ośmielenia Wiljama — Ale pan zostałeś doskonałym tancerzem, ręczę że musiałeś pan brać lekcje tańców — dodała z przenikliwym niby uśmiechem.
— Ah! chciałbym żebyś mnie pani widziata tańczącego z majorową O’Dowd! Zmieniłabyś pani, pewny jestem, to pochlebne o moim tańcu przekonanie. Ale któżby mógł źle tańczyć z panią, która tak cudownie tańczysz?
— Czy pani majorowa jest młoda jeszcze i piękna osoba? — zapytała znowu miss Osborne. — Co za smutne położenie być żoną wojskowego w dzisiejszych czasach ciągłych wojen! Nie pojmuję nawet jak można być usposobioną do tańcu w takich okolicznościach. Oh! gdybyś pan wiedział jak ja truchleję o naszego Jerzego! Czy jest wielu żonatych oficerów w pańskim pułku?
— Dosyć niezręcznie bierze się do rzeczy — szepnęła do siebie miss Wirt stojąc podedrzwiami i patrząc przez dziurkę od klucza.
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/279
Ta strona została uwierzytelniona.
275